Sobotni program Ewy Gawryluk pt. „premierzy” zdobywa punkty pośród wielu obserwatorów sceny politycznej. To prawdziwy przełom w próbie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej - mówią politycy prawicy. Do studia zaproszono ekspertów Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę oraz prof. Jacka Rońdę, a więc tych wszystkich, którzy przez ostatnie dni byli wyszydzani w mainstreamowych mediach takich jak "Gazeta Wyborcza" czy TVN24.
Telewizja Polsat News dopuściła do głosu "opozycję" i pozwoliła przedstawić ich punkt widzenia bez próby ośmieszania czy zagłuszenia. „Czy w Polsce można mieć inne zdanie na temat przyczyn katastrofy niż oficjalny raport rządowy, czy też – jeśli ma się inne zdanie – grożą określenia typu "kabaret", "szaleńcy"?” – pytała w czasie programu Gawryluk.
Prof. Binienda ujawnił, że zapraszał Macieja Laska do swojego laboratorium, aby zaprezentować mu ustalenia i przedstawić symulacje lotu, ale ten odmówił: "Zapraszałem prokuratorów i osoby z zespołu pana Macieja Laska do mojego laboratorium. Chciałem im pokazać wyniki doświadczeń, z których wynika, że nawet aluminium przy prędkości czterokrotnie wyższej od prędkości samolotu, który rozbił się w Smoleńsku, nie rozpryskuje się na małe odłamki. Chciałem im to wszystko eksperymentalnie pokazać, ale oni nigdy nie wyrazili chęci przyjazdu".
Jacek Rońda zanegował kompetencje zespołu Laska: „Komisja pana Laska składa się z praktyków, którzy zajmują się sprawami lotniczymi do czasu, kiedy obiekt lata. My zaś mamy w swoim gronie ekspertów, którzy zajmują się efektami, gdy samolot już nie lata”.
Nie oszczędzili przedstawicieli rządu także Józef Oleksy i Waldemar Pawlak. Oleksy krytykował stronę rządową za unikanie dyskusji. Jego zdaniem debata proponowana przez szefa PAN-u Michała Kleibera powinna się odbyć i to w trybie pilnym. Z kolei Pawlak zdetonował w studiu prawdziwą „bombę”. Zaproponował, aby w formie eksperymentu rozbić Tu-154 o numerze bocznym 102, w warunkach zbliżonych do panujących 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. To pozwoliłoby zweryfikować ustalenia rządowej komisji w 100%, bo w ten sposób można byłoby dokładnie odtworzyć trajektorię lotu samolotu, który rozbił się w Smoleńsku.
- „Jest jeszcze jeden Tu-154, na którym można wykonać wiele eksperymentów. Można sprawdzić hipotezę wybuchu. Widziałem eksperymenty, w których samoloty pilotowane były automatycznie aż do uderzenia w ziemię, aby zobaczyć, jak zachowują się poszczególne fragmenty samolotu. Jeżeli zniszczymy samolot w takiej pozycji, w jakiej miał on uderzyć w ziemię, to zobaczymy, na jakie fragmenty się podzieli. To można sprawdzić jedynie na rzeczywistym obiekcie, który rozbijemy, gdy będzie odwrócony kołami. W takiej sprawie, jaką jest katastrofa smoleńska, nie ma co oszczędzać” - mówił Pawlak.
Trudno uznać, by sobotni wieczów w Polsacie, był krokiem milowym w sprawach Smoleńska. Ale, z całą pewnością to dobry przykład dla obozu rządowego, by głosy wszystkich ekspertów traktować z należytą powagą, bo tylko w taki sposób można dojść do prawdziwych ustaleń. Okazuje się, że przy odrobinie dobrej woli nie jest to wcale takie trudne.